Czy wreszcie nadchodzi zmierzch szaleństwa elektro-mobilności i całego „zielonego ładu“? Ostatnio pojawiły się pewne jaskółki. Obok zdecydowanych i masowych protestów rolników w całej Europie, również wiodące koncerny samochodowe jakby zaczęły trzeźwieć. „O tym, jaki będzie procentowy udział elektryków w gamie marki, zdecydują przede wszystkim klienci”, powiedział dyrektor generalny Toyota Motor North America Ted Ogawa, w wywiadzie udzielonym Automotive News Europa. I dodał, że w 2030 roku elektryki będą stanowić ok. 30%, a nie 50% jak wcześniej zakładano, amerykańskiego rynku samochodowego (za Autokult z 6.03.br.). Wtóruje mu dyrektor generalny Mercedesa – Ola Källenius oświadczając, że Mercedes, ze względu na spadek popytu na elektryki (wycofano dotacje rządowe) został zmuszony do skorygowania swoich strategicznych celów i nie zrezygnuje z produkcji silników spalinowych. Pierwotnie miały one zniknąć z oferty koncernu w 2030r. (za Interia MOTO z 24.02.br.) Jeżeli dodamy do tego coraz głośniejsza i odważniejszą krytykę niskiej sprawności, niestabilności i nieefektywności ekonomicznej (uwzgledniającej koszty inwestycji, eksploatacji i utylizacji) tzw. odnawialnych źródeł energii (poza wodą), to być może jesteśmy w przededniu przewartościowania ideologii i wynikającej z niej polityki gospodarczej, która dewastuje Europę od blisko trzydziestu lat. O tym, jaki jest przebieg tego procesu i jakie mogą być jego konsekwencje, mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


Jak trafnie zauważył jeden z publicystów: skradziono nam wiek XIX. Nam Polakom. Nie mieliśmy własnego państwa, za wyjątkiem wielce obiecującego piętnastolecia Królestwa Polskiego (1815 – 1831, choć formalnie zlikwidowane dopiero w 1874r.), traciliśmy czas, majątki i żywotne siły narodu na kolejne powstania pozbawione jakichkolwiek szans powodzenia, a inni w tym czasie budowali swoją potęgę gospodarczą i polityczną. Najciekawszym, moim zdaniem, europejskim przypadkiem tamtego wieku wcale nie jest Francja, czy Wielka Brytania, nawet nie zjednoczone Włochy. Tym przypadkiem jest Królestwo Pruskie, które po podboju Niemiec przekształciło się w 1871r. w Cesarstwo Niemieckie (zwane też II Rzeszą). O tym, jak rozbite i zrujnowane finansowo państwo (rok 1815), o podobnym terytorium i potencjale demograficznym (zachowując właściwe proporcje) jak dzisiejsza Polska, przekształciło się w ciągu niespełna trzech pokoleń w mocarstwo europejskie, które wydało wojnę całemu światu (w 1914r.) i jaka lekcja może z tego wynikać dla Rzeczpospolitej ad. 2024, mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


„Chłop potęgą jest i basta” (to Stanisław Wyspiański); „Ale mniejszą niż niewiasta” (dopowiedział Jan Sztaudynger). W ten nieco humorystyczny sposób rozpocząłem komentarz do bardzo poważnego tematu, jakim są obecne protesty polskich rolników. Szczególnie intensywnie występują one na naszej południowo-wschodniej granicy, przez którą to granicę przeciekają – jak woda przez durszlak – niekontrolowane ilości bardzo marnej jakości (w znacznej części) zboża, produkowane w sposób przemysłowy przez międzynarodowych, instytucjonalnych latyfundystów i oligarchów na Ukrainie. Jest to pierwszy i główny powód protestów. Drugim, dodajmy równie słusznym powodem, jest niezgoda polskich rolników na absurdy tzw. „Zielonego ładu”, który oprotestowali już i to w znacznie bardziej widowiskowy sposób rolnicy niemieccy, belgijscy i francuscy. Zatem problem jest bardzo poważny. A o tym jakie może mieć konsekwencje polityczne i gospodarcze oraz jak należałoby go rozwiązać, mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


„Si vis pacem, para bellum” (dosł. „Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”) mawiali starożytni Rzymianie. Ta maksyma gwałtownie wróciła do mediów i na salony polityczne po ubiegłotygodniowej wypowiedzi Donalda Trumpa, byłego i prawdopodobnie przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Sens tej wypowiedzi był mniej więcej taki, że kraj – członek NATO, który nie przeznacza ustalonych 2%PKB rocznie na zbrojenia (a jest to przypadek wszystkich dużych państw zachodnioeuropejskich), nie powinien liczyć na obronę przez US Army – stanowiącą ¾ siły bojowej NATO. Co prawda D. Trump powiedział to na wiecu wyborczym w prowincjonalnym Conway (Karolina Pd.) i w formie anegdoty, ale mimo to wywołał burzę, głównie w rozbrojonej i ukąszonej pacyfizmem Europie. Jakie płyną z tego, tzn. z samej wypowiedzi i histerycznej reakcji na nią, wnioski dla nas? Dość proste i oczywiste, a mianowicie: „Si vis pacem, para bellum”. O tym, jak odbudować i rozbudować własny przemysł zbrojeniowy oraz jakie mogą wynikać z tego korzyści militarne, ekonomiczne i polityczne dla Rzeczpospolitej, mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


“Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.” Cytat ten, pochodzący z aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej, 1600 r., przyszedł mi na myśl po wysłuchaniu lamentu części środowisk oburzonych propozycjami nowej pani Ministry Edukacji Narodowej. W lamentach tych jest, jak to zwykle u nas, wiele niekonsekwencji. Bo jeżeli przyznaje się – prawem kaduka – uprawnienia Ministerstwu (w praktyce jego urzędnikom i politykom nim kierującym) do określania wysokości pensji nauczycieli, liczby godzin lekcyjnych w całości i dla poszczególnych przedmiotów, liczby lektur, zakresu prac domowych itd., itd., to nie można mieć pretensji, że jeden minister zdecyduje, iż mają być dwie lekcje religii i cztery w-f, a inny odpowiednio, że jedna i dwie. Taka jest logika organizacji i zarządzania szkołami państwowymi, w praktyce prowadzonymi przez JST, które są przecież częścią państwa. Stawiam tezę, że jako, że nie jesteśmy już społeczeństwem analfabetów (choć niektórzy twierdzą, że utrwala się analfabetyzm wtórny), że stoją przed nami ogromne wyzwania cywilizacyjne, szczególnie w zakresie organizacji i zarządzania państwem oraz konieczność włączenia się w światowy wyścig technologiczny, potrzeba nam przemyślanej, gruntownej i odważnej przebudowy systemu szkolnictwa na wszystkich poziomach. Jednym z pożądanych rezultatów takiej przebudowy powinna być redukcja liczby szkół państwach na rzecz edukacji domowej, szkół społecznych i prywatnych oraz powrót do szkolnictwa elitarnego dla szczególnie uzdolnionej młodzieży (bez względu na stopień zamożności – stypendia). Służyć temu może zmiana sposobu finansowania edukacji w kraju, przy zachowaniu – jeżeli już musi być – jej powszechności. Jak to zrobić, mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


egoroczne Światowe Forum Ekonomiczne w Davos szczęśliwie zakończyło się 19 stycznia br. Było to już 54 forum, choć dopiero od kilkunastu, może dwudziestu lat budzi takie zainteresowanie i tyle złych emocji. Jest to forum, na które, jak głosi legenda, zlatują się możni tego świata. Ale czy indywidualny – osobniczy, jak mówił mój profesor – status najważniejszych jego uczestników (na podstawie oficjalnej kolejności dziobania) jest taki sam? Czy dajmy na to prezydent Józio Biden ma taką samą osobistą siłę sprawczą (władztwo), jak przewodniczący Xí Jìnpíng? A prezydent Emmanuel Macron ma taką samą samodzielność w podejmowaniu decyzji, jak prezydent Recep Tayyip Erdoğan? Oczywiście nie. Zatem mamy już w tym miejscu do czynienia z pierwszym poważnym przekłamaniem; otóż przywódcy światowi, tj. realni przywódcy mocarstw światowych i regionalnych z tzw. południa, spotykają się z „rzecznikami prasowymi” rzeczywistych rządów (poetycko nazywanych deep state), udrapowanych w różne demokratyczne przebrania: raz to prezydenta, innym razem premiera, a jeszcze innym razem w przewodniczącego jakiejś międzynarodowej organizacji. Jak choćby pewien komunista etiopski o nazwisku Tedros Adhanom Ghebreyesus obsadzony w roli dyrektora generalnego WHO. Tegoroczne forum przypominało nieco „bal na Titanicu”, ale obfitowało również w wiele, chyba niezamierzonych, efektów komicznych. O tym wszystkim mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.

P.S.

W Internecie, wobec wypowiedzi Mr Damona Imaniego – to ten jegomość z podbitym okiem stojący na mównicy; cytowany również w moim nagraniu – ujawniły się dwie szkoły: falenicka i otwocka. Jedna mówi, że wypowiedź tego jegomościa (wielce dosadna w swej treści) miała rzeczywiście miejsce w Davos. Druga, że jest to tylko bardzo zgrabny montaż (przez młodzież nazywany fejkiem). A jak było naprawdę? To muszą już Państwo sami rozstrzygnąć.😉

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i tekst „Ireneusz Jabłoński O PIENIĄDZACH, WŁADZY I POLITYCE #29 Światowe Forum Ekonomiczne -alpejskie szczyty hipokryzji”

Wszystkie reakcje:

22


„Cywilizacje nie giną, cywilizacje popełniają samobójstwa”, jak trafnie zauważył Arnold Joseph Toynbee – jeden z najwybitniejszych w XX wieku znawców historii cywilizacji. Podobnie jest z dzisiejszą Europą (przede wszystkim Unią Europejską), która nie ginie na skutek presji zewnętrznej, tylko jest na najlepszej drodze do popełnienia gospodarczego, politycznego, a w efekcie końcowym, cywilizacyjnego samobójstwa. Jest to samobójstwo na raty i prowadzone w coraz mniej wyszukany sposób. O tym jakie są tego przyczyny i czy jesteśmy skazani na nieuchronny upadek, tak jak Cesarstwo Zachodnie (Rzym) w V wieku n.e., a Wschodnie (Bizancjum) w XV wieku, mówię w kolejnym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do którego obejrzenia i wysłuchania serdecznie państwa zapraszam.


Spróbujmy nakreślić – na nowy 2024 rok – trzy możliwe scenariusze rozwoju sytuacji gospodarczej w kraju, w funkcji polityki i działań nowego rządu. Zgodnie z zasadami sztuki te trzy scenariusze to: pesymistyczny, optymistyczny i jakiś pośredni, który w planach biznesowych określany jest mianem optymalnego, a w sferze polityki jest raczej „wypadkową przypadkowych”. A skoro już mamy kryzys państwa (instytucjonalny, finansów publicznych i za progiem gospodarczy), o czym mówiłem w poprzednim odcinku, to jak powiadał Winston Churchill: „Nie pozwólmy, aby tak dobry kryzys się zmarnował”. 😉 Zatem jakie to scenariusze i jakie mogą mieć konsekwencje zarówno ekonomiczne, jak i polityczne, mówię w kolejnym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do którego obejrzenia i wysłuchania serdecznie państwa zapraszam.


Bilans zamknięcia równa się bilans otwarcia, czyli autorskie podsumowanie 2023 roku. Roku zdominowanego przez zmianę warty w polityce krajowej, a w konsekwencji zakończenia ośmioletnich rządów „dobrej zmiany”, nazywającej samą siebie „zjednoczoną prawicą”. O tym, że ani zjednoczona, ani prawica mówiłem wielokrotnie. Zresztą nie byłem w tym względzie ani szczególnie oryginalny, ani odosobniony. Co nam pozostawia ta „najbardziej patriotyczna” formacja w dziejach III RP, a być może nawet najnowszej historii Polski, jak naiwnie wierzą jej wyznawcy? Co jest jej największym sukcesem, a co porażką? Bezsprzecznie za największy sukces możemy uznać wmówienie kilku milionom prostodusznych Polaków, że PiS (z akolitami) jest formacją prawicową i działał w interesie polskiej racji stanu – choć tej nigdy nie zdefiniował. Działał zatem – jak widać – pod obca flagą ideową. A w rzeczywistości zamykał własnych obywateli w aresztach domowych (w czasie tzw. pandemii) i kościoły przed wiernymi (po raz pierwszy w dwutysiącletniej historii), zamykał i fizycznie niszczył kopalnie węgla kamiennego, zadłużał bez opamiętania państwo u międzynarodowych spekulantów i psuł na niespotykaną skalę (nawet jak na standardy III RP) dobre obyczaje w obsadzaniu ważnych stanowisk rządowych (ministerstwa, agencje, instytucje) i gospodarczych (spółki skarbu państwa). Zatem, czym był tak naprawdę obóz „zjednoczonej prawicy”? Ano populistyczną, dyletancką w rządzeniu partią władzy, trafnie przezwaną „nieudolną grupą rekonstrukcyjną sanacji”. A jaki pozostawia nam i nowemu rządowi stan państwa? O tym mówię, korzystając z piątki – ulubionej formuły obozu „dobrej zmiany”, w kolejnym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do którego obejrzenia i wysłuchania serdecznie państwa zapraszam.


Opera mydlana jaka została odegrana w i przed gmachem telewizji zwanej publiczną lub państwową, a w rzeczywistości będącą w ostatnich latach mało wyszukaną, że posłużę się tym możliwie eleganckim określeniem (to dlatego, że piszę te słowa w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia), tubą propagandową obozu władzy (doprecyzujmy – ustępującej władzy), zainspirowała mnie do podzielenia się z państwem refleksją nad tym „Ile mamy państwa w państwie”. Co z tego wynika? I czy na taki stan rzeczy jesteśmy skazani do końca świata? W konkluzji wypowiedzi mówię, jakie były by konsekwencje zmniejszenia udziału państwa w państwie dla samej Rzeczpospolitej, nas jej obywateli i kondycji finansów publicznych (przypomnę, w całości pochodzących z naszych podatków). Zapraszam do obejrzenia i wysłuchania już 25 odcinka – to taki mały jubileusz, a zgodnie z modnymi obecnie feminatywami jubileuszek (per analogia do ministerki i premierki) – programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”.


Czy stać nas na 2500 ambasadorów „Marki Polska”? To pytanie tytułowe kolejnego mojego mini wykładu (link poniżej). O tym, że niezmiernie cenną rzeczą byłoby mieć taką liczbę promotorów polskiej gospodarki, polskiej kultury i sojuszników w realizacji wybranych celów polskiej polityki zagranicznej, mam taką nadzieję, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Dzisiaj rywalizacja gospodarcza, a w konsekwencji również polityczna, prowadzona jest na terenie państw określanych kiedyś mianem krajów „trzeciego świata”. Jest to już nieco anachroniczne pojęcie z doby „zimnej wojny”, wymyślone przez francuskiego demografa i socjologa w 50.latach XX wieku. Dzisiaj Brazylię, Meksyk, Indie, Koreę Pd., czy nawet Indonezję trudno jest uważać za kraje „trzeciego świata”. Niemniej szybko rozwijające się państwa Azji i Ameryki Pd. oraz bogate w surowce z dynamicznie rosnącymi rynkami zbytu (imponujące wzrosty demograficzne) kraje Afryki, są jak najbardziej realne. I o tym jak, nie mając obciążeń kolonialnych, ale mając ogromną grupę potencjalnych „ambasadorów”, Polska skutecznie mogłaby wejść na rynki tych krajów z ofertą współpracy gospodarczej i handlowej, mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


Cioteczka Unia – w ubiegłym roku – sypnęła nieco groszem i zasiliła polski rząd kwotą 1,4 mld zł (tj. 1400 mln zł) na wsparcie programu utworzenia 120 Branżowych Centrów Umiejętności. Centra takie działają w wielu krajach UE, szczególnie aktywne są w Niemczech. W dalekiej Portugalii, wykorzystując takie Centrum dedykowane branży skórzanej odbudowano przemysł skórzany, w tym przede wszystkim obuwniczy i na powrót uczyniono go wizytówką tego niewielkiego kraju. W Polsce, nie wiedzieć czemu, prowadzenie programu utworzenia 120 BCU i wydanie góry pieniędzy przeznaczonej na jego realizację, powierzono urzędnikom Ministerstwa Edukacji i Nauki. A ci, jak to urzędnicy, wiedzą lepiej od praktyków życia gospodarczego i organizacji samorządu gospodarczego, co jest potrzebne naszym przedsiębiorcom do zwiększenia szans podjęcia skutecznej walki konkurencyjnej z zagranicznymi podmiotami. Zatem jesteśmy, po raz kolejny, na najlepszej drodze do zmarnowania otrzymanych funduszy (skoro już je otrzymaliśmy), podążając za fanaberiami niekompetentnych urzędników, a nie odpowiadając na realne potrzeby gospodarki narodowej opartej na sektorze MŚP. O tym, że tak nie musi być i o tym, że jest wypracowany alternatywne sposób organizacji i pracy Branżowych Centrów Umiejętności mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


Jak naprawić państwo polskie? To nielada wyzwanie stojące przed nowym rządem, tym, który zostanie wyłoniony przez większość parlamentarną. Tak, jak już wspomniałem w poprzednich postach, państwo polskie jest w kryzysie politycznym, instytucjonalnym i organizacyjnym, gospodarczym i finansów publicznych oraz niestety również tożsamościowym. Prawdę mówiąc to naród polski, rozumiany jako wspólnota polityczna żyjąca na terenie Rzeczpospolitej Polskiej, jest podzielony jak rzadko kiedy. Trudno będzie nam z tego wyjść. Dodatkowo właśnie skończyło się okienko prostych możliwości, w Warszawie mówią na tę okoliczność: „skończył się dobry fart”, co będzie wymagało od naszych rządzących i nas samych dodatkowego wysiłku i nielada roztropności, która to nie jest najmocniejszą cechą narodową. O tym jak trwale wyjść z ww. kryzysów, posiłkując się doświadczeniami własnymi i obcymi – a w szczególności fascynującą drogą, którą przeszło Cesarstwo Japonii w II połowie XIX wieku (okres nazywany rewolucją Meiji) – mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


„Nowy Jedwabny Szlak” to wielka strategia geopolityczna ogłoszona dziesięć lat temu (wrzesień i październik 2013 roku) przez Xi Jinping – przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej. W ramach tego planu miała być zbudowana infrastruktura komunikacyjna łącząca drogą lądową i morską Chiny z Europą i Bliskim Wschodem, nowe (nowej jakości) relacje gospodarcze i polityczne z krajami leżącymi na szlaku oraz oczywiście znaczący wzrost w wymianie handlowej między wszystkimi stronami. Jego realizacja zakończyłaby dominację państw morskich, którą zdobyły one na skutek wielkich odkryciach geograficznych na przełomie XV i XVI wieku. Znaczące miejsce w tym projekcie, tj. “Nowego Jedwabnego Szlaku”, przyznano Polsce, która miała być centrum operacyjnym i logistycznym na kraje Skandynawskie, Europę Środkową i Bałkany. Realizacja tego przedsięwzięcia spowodowałaby, że Polska leżąca dzisiaj na peryferiach atlantyckiej Europy stałaby się bramą do Europy dla najszybciej rozwijającego się obecnie obszaru świata, tj. Dalekiego Wschodu i Azji Południowo – Wschodniej oraz bramą Europy do Azji. O tym dlaczego ten śmiały projekt nie powiódł się (póki co), czy jest szansa powrotu do jego realizacji, i wreszcie czy jest to, czy też nie jest korzystne dla Polski, mówię w kolejnym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.


„Cenne dewizy” to było jedno z najbardziej pożądanych dóbr w starych, dobrych czasach nieboszczki PRL. Tak nazywano „twarde waluty” (np.: USD, CHF, GBP oraz inne już nieistniejące, takie jak: marka niemiecka, frank francuski, czy gulden holenderski) czyli te, które mogły być swobodnie wymieniane na wolnym ryku i którymi można – ba, wręcz trzeba było, płacić – za import towarów i usług z krajów kapitalistycznych (tj. wysoko rozwiniętych), a od drugiej połowy lat 70. XX wieku spłacać kredyty zaciągnięte w dewizach i dynamicznie rosnące odsetki od nich. Taka potrzeba (nie tylko ekonomiczna, ale również polityczna) wykoślawiła spojrzenie na EKSPORT towarów i usług wytwarzanych w kraju, czyniąc z niego (tj. z eksportu) wręcz bożka. Czy dzisiaj, po trzydziestu latach umiarkowanie co prawda, ale jednak wolnego rynku, nadal eksport powinien być faworyzowany, stymulowany ekonomicznymi i politycznymi decyzjami, czy polityka monetarna NBP (tj. ustalanie wartości PLN w stosunku do walut obcych) powinna być prowadzona w funkcji potrzeb eksporterów? I wreszcie do czego w ogóle jest potrzebny eksport? Na te i podobne pytania odpowiadam w kolejnym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.

W dobie wymiany rządu ustępująca ekipa hojnie obdarza nas licznymi szantażami moralnymi, które mają dowieść, że po jej ustąpieniu nastąpi nieuchronny koniec świata. Jednym z przedmiotów takiego szantażu jest zarzucenie lub istotne ograniczenie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, na którego potrzeby wydano już blisko dwa mld zł i stworzono kilkaset bardzo dobrze płatnych etatów. W ten sposób przedsięwzięcie to urosło do jednego z najbardziej hałaśliwych, współczesnych mitów.

Zatem: czy CPK, z czterema pasami po 4 km każdy i biznesplanem opartym na obsłudze 70 mln pasażerów rocznie, jest wyrazem megalomańskiej gigantomanii, czy też śmiałą wizją przyszłości? Czy dla budowy system połączeń kolejowych i drogowych warszawocentrycznych (tzw. szprychy) konieczne jest CPK, czy też będzie drogą fantasmagorią? Czy szukanie analogii pomiędzy CPK a portem w Gdyni jest uprawnione, czy też ma wyłącznie wymiar propagandowy? I wreszcie, czy na tak przewymiarowany projekt jest nas obecnie najzwyczajniej w świecie stać?

Na te wszystkie pytania odpowiadam w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.

Dalej już tylko smoki, pisali kartografowie na mapach średniowiecznych o nieznanych im częściach świata. I takie mityczne smoki są przed przyszłym rządem, zakładając, że misja p. M. Morawieckiego szczęśliwie nie powiedzie się. Smoki te będzie można spotkać w znacznej obfitości w sferze finansów publicznych. Wiemy, że jest źle, ale nie wiemy, jak bardzo jest źle. Nie wiemy ile zobowiązań i zaciągniętego długu ukryto, i nie wiemy do końca gdzie go ukryto w kraju (np. BGK) i zagranicą (np. Korea Pd.) O tym oraz innych zagrożeniach i wyzwaniach, z którymi będzie musiał zmierzyć się nowo powołany rząd, mówię w najnowszym odcinku programu pod wspólnym tytułem: „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.

Dziura budżetowa zaplanowana przez polski rząd na przyszły rok (2024r.) ma wynieść 164 mld zł?! Jest to niechlubny rekord i niemalże podwojenie deficytu z obecnego roku (92 mld zł w tegorocznym planie). Jakie to będzie miało konsekwencje dla nas zwykłych zjadaczy chleba? Czy jesteśmy skazani na kolejne, coraz bardziej dziurawe budżety? I wreszcie, czy państwo polskie wpadło już w pułapkę długu wieczystego? Na wszystkie te pytania odpowiadam w najnowszym programie z cyklu „Ireneusz Jabłoński o pieniądzach, władzy i polityce”, do obejrzenia i wysłuchania którego serdecznie Państwa zapraszam.